Wakacje, urlopy, morze, plaża.. itd. a ja mam tylko w głowie, jak to wszystko przetrwać. Jak poradzić sobie z tłumem małych dzieci biegających po plaży i wcinających w najlepsze piasek. Myślę sobie, że od naszej ostatniej „próby” minął rok, że nasza córka biegałaby teraz po piasku, a ja jak ta „kwoka”, co 20 minut smarowałabym ją kremem z filtrem i pilnowała, żeby nie spadł jej ten słomkowy kapelusik. Eh… małe marzenie.. czuję, że znowu tonę w swoich wyobrażeniach, jakby to było żeby Amelka była z nami, znowu czuję, że sobie nie radzę.
Koleżanka mówi: „Idź w końcu do psychologa”. No i poszłam..
Na pierwszej wizycie „wylewam morze łez”, wstyd mi, bo widzę tą Panią po raz pierwszy. Ona zapewnia, że jest ok i nie mogę tego smutku blokować. Całą wizytę przepłakałam, a ja na prawdę rzadko płaczę. Zawsze jestem silna, opanowana. Przy psychologu jakoś mi łatwo, mówię, co przeszłam, czego doświadczyłam. Ona tylko słucha, patrzy ze zrozumieniem. Potem mówi, że to dobrze, że tak reaguję, że w końcu pozwoliłam sobie okazać emocje, wyżalić się. Nigdy nikt mi na to nie pozwalał. Jak zaczynałam histeryzować to mąż mówił: „przestań szkoda łez” albo „będzie dobrze”. Działało to na mnie jak „płachta na byka”. Bo co on może czuć, to moje ciało, ja w siebie pakuję te leki, zastrzyki. Mam wrażenie, że mąż nie rozumie i nigdy nie zrozumie, co się z mną dzieje. A ja się duszę od tego wszystkiego. Jak tylko próbuję powiedzieć jak mi źle, to on nie chce słuchać i dodaje, że mam być silna. Wkurza mnie to strasznie. U psychologa jest jakoś dziwnie. Ona mnie pyta co czuję, jak mąż nie chce mnie słuchać. Pyta, jak sobie radzę po nieudanych próbach. Pyta mnie czego w tej chwili potrzebuję, interesuje się mną, daje mi uwagę której nie dostałam od bliskich: męża i rodziny. Jestem zaskoczona, gdy następnego dnia wstaję rano i jest mi lżej. Jakbym pozbyła się jakiegoś balastu. A ona nic nie zrobiła, tylko uważnie wysłuchała o moich problemach i kryzysach, zadała kilka pytań i pozwoliła mi się otworzyć, czułam się dobrze, czułam się zaopiekowana. Umówiłam się na kolejną wizytę, bo jestem ciekawa, co tym razem się wydarzy.
Psycholog Ewelina Popławska-Szpak